(Az eredeti, magyar nyelvű cikk itt található.)
„Raz na zawsze trzeba położyć kres fałszywemu szentymentalizmu węgrów wobec polaków!” - sformułowała opinię hitlerowców gazeta Berliner Zeitung jeszcze w pierwszych tygodniach wojny, odzwierciedlając oburzenie niemieckie z powodu ponownego zapłonięcia koleżeństwa broni polsko-węgierskiej. Tak wygląda, że ani wtedy, ani dotąd nie udało się położyć kresu temu koleżeństwu „sentymentalnemu”. Krótko przedstawimy ledwo znany rozdział tej przyjaźni.
W r. 1944 po wielu porażkach oddziały niemieckie powoli cofały się na zachód. Sprzymierzone dywizje węgierskie walczyły na terenach północnych
Ukrainy i na Bielorusi.
Latem r. 1944 sześć dywizji korpusu VIII. Wegierskiego Wojska Królewskiego pod bezpośrednim dowódctwem niemieckiej Armii Środkowej podjęło walkę na ziemii Polskiej (granice w r. 1939) z armią czerwoną dowodzoną marszałkami Koniewa i Rokosowskiego. Olbrzymia ofensywa sowjecka pod koniec lata zmusiła armię niemiecką, a wraz z nią oddziały węgierskie do wycofania się w okolice Warszawy. W dniu wybuchu powstania nie stacionowały oddziały węgierskie w stolicy. Dywizje 5, 12 i 23 (zorganizowane trzy pułki piechoty dywizji rezerwowych po bitwie nad Bugiem z resztek szesciu dywizji) zabezpieczały zaplecza w rejonie lasu Kampinoskiego, a pierwsza dywizja konna stała jako rezerwa 9. armii niemieckiej pod Warszawą. W sierpniu, po wybuchu powstania ugrupowali węgierskie siły zbrojne o wielkości około 25 tys. pod dowódctwem wczesniejszego atteche wojskowego
Béla Lengyela
(nomen est omen, Lengyel = Polak), lecz oddziały węgierskie od początku nie posiadały zaufanie poruczników niemieckich, bo powstrzymywali sie wykonaniu rozkazu nakazujacemu walki z powstańcami i blokowaniu dróg wiodących do miasta. Pózniej oddziały SS (ochotnicze oddziały rosyjskie i ukraińskie) skierowane w rejony sąsiednie często narzekały na to, że węgierscy żołnierze przepuszczali uciekających powstanców, co więcej, dają pomoc medyczną rannym. Te skargi były słuszne; węgrzy nie byli skłonni do walki zbrojnej z polakami. Poprzez strefę neutralną posiłki bezustannie napływały do powstańców. Czasami węgrzy nawet dawali broń, odzież i żywność, przed oczami niemców po walkach transportowali rannych polaków pojazdami własnymi na miejsce pierwszej pomocy, a potem puścili opatrzonych rannych wojowników. Dopóki w strefie węgierskiej w kościołach polacy mogli śpiewać własny hymn, niemcy karali to surowo - smiercią. Te obrażające wyczyny porucznicy polscy tolerowali powołując siąćę na neutralność. Słowami Karola Kapronczayego: „Większość poruczników węgierskich też tak osądziło sytuację, że Węgry od początku wojny
polsko-niemieckiej
zaświadczyły neutralność, i teraz w rejonie Warszawy nie odstąpili od tego”. Według legendy generał Bór-Komorowski negocjował bezpośrednio z pułkownikiem Lengyelem w sprawie przejścia sił węgierskich na stronę polską, lecz to pewnie nie było prawdą, ponieważ żaden porucznik nie dysponował upełnomocnieniem takiego targu. Mimo tego na niższych poziomach częste były zawarte umowy koleżenskie. Zołnierze węgierscy czuli się na tyle poza tym konfliktem zbrojnym, że na terenach patrolowanych przez nich umieszczali tablice w trzech językach: „Strefa neutralna.”
Niemców wyróżnianie zajmowała też koleżenskość polaków i węgrów. Uważali to jako element wysokiego ryzyka.
Generał Vormant
21. 09. 1944. r. tak melduje porucznikowi regionu o niebezpieczeństwie ze strony węgierskiej: „W okolice zachodniej częśći lasu Kampinoskiego przybyły świerze oddziały werbowane z rezerwpolskich band narodowych z pomocą dla powstańców. Rozbicie ich - żeby nie dostali się do Warszawy - potrzebowało szczególnego wysiłku. Koniecznie trzeba zwrócic uwagę na stacjonujące tu oddziały wojska węgierskiego, które nieodpowiedzialnym zachowaniem zagrażają walki obronne.” Porucznik powstańców dnia 23. 09.1944 r. z drugiej strony to samo potwierdza: „Oddziały węgierskie znajdujące się na południe od Mokotowa do ludnosci polskiej odnoszą się dobrym zamiarem, ostrzegają ją i nie stawiają żadnych przeszkód ich akcjom.” Od węgrów dostał też informacje o tym, że niemcy przygotowują się do ataku w rejonie Śluzew-Wilanów, i tak powstańcy mieli czas na przegrupowanie sił i stawili silny opór nieprzyjacielowi. Z powodu słabej czynności konspiracyjnej poruczników wągierskich niemcy – tracąc cierpliwość – coraz więcej razy mieszali się w konflikty zbrojne z węgierskimi żołnierzami. Ciekawa sytuacja wojenna; sprzymierzeńcy walczą między sobą, a oddziały węgierskie sprzeciwstawijąc się rozkazu nie walczą z polskimi powstańcami. W r. 1939 Zdzisław Antoniewicz w utworze pt.
Rozbitkowie na Węgrzech
– Wspomnienia z lat 1939-1946. pisze, jak uspokojano uciekinierów z Polski na w drukowanej w jezyku polskim gazecie Słowo: „Radia zagraniczne niedawno zakomunikowały, że dowódcwo węgierskie na terenie Polski częsc oddziałów węgierskich walczących na froncie szowjeckim rzucili w bój przeciw powstańcom warszawskim. Na pytanie naszej redakcji w miejscu miarodajnym oświadczyli, że takiego rozkazu nie wydali oddziałom pod dowódctwem wegierskim. Tradycyjnie dobre stosunki dwóch narodów wykluczają możliwości użycia broni węgierskiej wobec polakom.”
O walkach lokalnych
Józef Krzyczykowski
pisze w powieści pt. Moje spotkanie z węgrami. Tak wspomina o wycofaniu się do lasu Kampinoskiego, o prośbie wycofania wojska węgierskiego z rejonów Laski – Izabelin – Lipków – Sieraków – Truskaw: „Jednostki polskiej Armii Podziemnej z poleceniami specjalnymi są w pobliżu miejscowosciach zajętych przez Pana oddziały … Pozwolić, żeby polała się krew polska lub węgierska byłoby grzechem, od czego wstrzymuje nas nasza wspólna historia. … Wezmę za dowód Pana życzliwosci wycofanie oddziałów Pana z rejonów Sieraków – Truskaw.” Choć list napisany porucznikowi węgierskiemu nie dotarł do celu, oficer odpowiedział i nawet dał osiem koni z siodłami i cztery karabiny, które polacy stracili. Oprócz tego zawarli umowę przerwy ognia, która obydwie strony dotrzymały do ostatniej chwili. Polacy nawet wtedy nie strzelali do wegrów, kiedy oni występowali u boku niemców. Tyle flag węgierskich, tyle farby czerwonej, białej i zielonej jeszcze nigdy nie używali na polu bitwy, niż w walkach warszawskich. Dowodzona przez Józefa Krzyczkowskiego „Grupa Kampinoska” – po tym jak poprzednio oznajmiła zamiar przejścia – bez przeszkód przemaszerowała korytarzem węgierskim (Strefa Neutralna) i w Żoliborzu i na Starówce przyniosła pomoc powstańcom. W ostatnich dniach sierpnia, po rozbiciu grupy Kampinoskiej jednostki węgierskie zabezpieczały ucieczkę w kierunku Jaktorowa i Żyrardowa i wyposażyli bronią całą resztę rozbitego batalionu, opatrzyli rannych, dali mundury węgierskie i żywność. To się powtóżyło kilka dni pózniej w okolicach Baranowa. Porucznik resztki jednostki proponując ostateczne rozwiązanie tak pisze porucznikowi węgierskiemu: „..proponuję, żeby oddziały Królewskiego Wojska Węgierskiego wymierzyły ostateczny cios stacionującym jednostkom niemieckim w Warszawie i stojącym w ich żołdzie kozakom i ukraincom…” Ciekawostka, że Andrzej Munk w filmie pt. Eroica (jedna część nosi tytuł Węgrzy) pokazuje próbę przejścia oddziałów węgierskich (07’43’’ – 19’52’’). Podstawą tego była historia
„Grypy Kampinoskiej”.
Działania jednostki pomagali w dużej mierze honwedzi Pál Kovács, István Darvas i Miklós Jakab i też bywający na pracy przymusowej István Garami służący jako łącznicy. (Po wojnie na propozycję porucznika „Szymona” (Józef Krzyczkowski) otrzymali Krzyż Partyzancki.) Oczywiście do oferty „Szymona” większość oddziałów węgierskich nie miała możliwości dołączyć się, jednak kilka mniejszych jednostek przeszło na strone powstańców. (W hołdzie tym honwedom powstała mogiła walczącemu po stronie powstanców i poległemu sierzantowi (na grobie: kapitan) Józsefowi Vonyikowi i szesciu jego towarzyszy znajdującym się w cementarzu warszawskim Okęcie. Oprócz tego ocalało więcej grobów w Konstancinie (grób nieznanego honeda) i w Podkowie leśnym (Antal Tóth, József Véner). Te groby można widziec zawsze czyste, uporządkowane, widać, że dbają o nie.) Niemców już coraz bardziej drażniło bezczelne zachowanie się węgrów wobec nimi. Można było liczyć nawet na bunt lub podobnie do przejścia Romunii (to sie stało akurat w tych dniach) kroku Węgier. Z powodu takiego zagrożenia ze strony węgierskiej niemcy opracowali już plan, w razie takiego rozwoju sytuacji kto (oczywiscie brygady karne niemców Kamińskiego i gruppenführera i
Dirlewagera
z ochotnikami rosyjskimi i ukraińskimi) i jak musiałby likwidować oddziały węgierskie, kiedy nieoczekiwanie nadszedł rozkaz wycofania się. To stało się na początku wrzesnia r 1944, lecz węgrzy podczas wycofywania się ciagle pomagali bojownikom i cywilom polskim. Według rozkazu jednostki 1. dywizji konnej miały być transportowane koleją na Węgry. W mundurach husarów udało się przemycić 500 rannych polaków. Wycofane oddziały szybko znalazły się naprzeciw sił sowjeckich i romuńskich (atakujących z kierunku rjonów południowych Siedmiogrodu) gdzie udowodnili umiejętnosci bojowe.
Teraz czysto jest już
widoczne,
że wysłane na stłumienie powstania warszawskiego oddziały węgierskie powołując się na „sentymentalne koleżenstwo” zachowywały się nie według wymagań niemców, a według zasad honoru koleżenskiego. Te fakty, jaki nieszczęsny był koniec powstania i Warszawy i to, że zachowanie Królewskiego Wojska Węgierskiego nigdzie nie wzięli pod uwagę w Londynie i Moskwie, to już nie ich było winą.
2012.09.27. Gabriel & Stefan
Zig Zag · http://lemil.blog.hu/ 2012.09.28. 15:04:57
milliliteratura · http://milliliteratura.blog.hu/ 2012.09.28. 18:12:02
(vagy mindig a téma nyelvén?)
sirdavegd · http://midnight-rider.blog.hu/ 2012.09.28. 20:05:47
Combat Gear Admin · http://combatgear.blog.hu 2012.09.29. 08:47:38
Unio 2012.09.29. 21:05:59
„Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki.”
HK417 · http://dokkmunkas.blog.hu/ 2012.09.30. 14:30:17
Nem azért,de mióta tiboru "elment" amúgy is nagyon gyenge lett a blog--ha nagyritkán van új poszt,azért nem volna baj,ha értenénk is.
noodlay 2012.10.01. 09:46:04
:-)
Attól még h nem értem, örülök a lengyel posztnak. Hajrá fiúk! :-)
aeidennis 2012.10.01. 11:42:05
2012.10.01. 14:42:53
radeon5 2012.10.02. 01:03:40
APImásik 2012.10.06. 15:51:40
Jó régen nem írtam ide... és persze régen is olvastam... nekem annyi észrevételem lenne ezzel a cikkel kapcsolatban, hogy esetleg az elején lehetne pár szóban magyarul is leírni, hogy ez a cikk megvan itt és itt magyarul is...
Tudom, hogy aki rendszeresen olvassa a blogot, az tudja, hogy ez megvan valahol magyarul is... de aki nem... az csak néz bután maga elé... pl. mint én...
hát. ennyi. ágyő.:)
Titus Pullo Urbino 2012.10.07. 07:04:34
APImásik 2012.10.08. 10:57:07
:)
ez igen:) nem egy ügyfélkapu...:D:D:D:D
Köszönöm!
el is olvasom az eredetit!:)
Titus Pullo Urbino 2012.10.09. 09:12:08